Korzystając ze słonecznej pogody wybrałam się na małą przejażdżkę rowerem. Jak to mówią: „W zdrowym ciele, zdrowy duch”. Pełna wiary w swoje siły fizyczne ruszyłam w stronę sąsiedniej miejscowości oddalonej od Bola około 6 km. Mogłoby się wydawać, że to krótka trasa. Niestety w połowie drogi zrezygnowałam. Górzysty teren i silny wiatr okazały się jak dla mnie zbyt mocnymi przeciwnikami.
Bura, bo taką nazwę nosił dzisiejszy wiatr jest zupełnym przeciwieństwem wiatru Jugo o którym wspomniałam w jednym ze wcześniejszych postów. Bura charakteryzuje się nieprzewidywalnymi i silnymi podmuchami wiejącymi od strony lądu w stronę Adriatyku.
Plusem takiego wiatru jest to, że oczyszcza niebo z wszelkich chmur, powietrze staje się rześkie a widoczność o wiele lepsza, ale jeśli chodzi o jazdę na rowerze wiatr ten jest praktycznie nie do pokonania!
Cała promenada dla mnie!
Zmęczona ale uradowana widokami jakie wokół mnie się rozrastają zawróciłam w stronę powrotną, gdzie zastałam małą niespodziankę. Tuż za zakrętem przyczepił się do mnie słodki pies. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności żeby go nie pogłaskać, co okazało się być wielkim błędem. Pies od razu zapałał sympatią do mojej osoby i nie w głowie mu było wrócić skąd przyszedł. Cały czas biegł przy mnie i nie odstępował na krok.
Po wielkich zmaganiach, prośbach i groźbach żeby poszedł własną drogą, udało mi się od niego uwolnić. Do tej podróży jeszcze powrócę i mam nadzieję, że następnym razem uda mi się dojechać do celu.
Wyspa Brač, w tle plaża Zlatni Rat
Towarzysz podróży