Kocham latać samolotem. A już w szczególności kocham odbywać podróże samolotem do Chorwacji. To mój ulubiony środek transportu. Jak tylko mogę wybrać podróż pomiędzy transportem lądowym a transportem powietrznym, moja decyzja zawsze pada na samolot. Podróże w chmurach, oprócz czystej przyjemności, przynoszą mi także dużo nowych doświadczeń i przeżyć. Podczas podróży samolotem (zwłaszcza gdy podróżuję w pojedynkę) mam też czas na przemyślenie wielu spraw, nadrobienie zaległej literatury, czy chociażby przesłuchanie dawno już zgranych na mp3 utworów. W chmurach, wysoko nad ziemią, można też całkowicie odłączyć się od rzeczywistości i na wszystko spojrzeć z zupełnie innej perspektywy.
Jak do tej pory, moje podróże samolotem odbywały się zazwyczaj na relacji Polska – Chorwacja, Chorwacja – Polska. I jeśli dobrze policzyłam, w swoim dorobku mam już ponad 20 odbytych lotów. Może nie jest to bardzo pokaźna liczba, ale chyba dość duża żeby móc się z Wami podzielić swoim doświadczeniem w tym temacie.
Pierwszy lot do Chorwacji odbyłam w 2009 roku liniami Norwegian. Pamiętam, że bilet, który wtedy kupiłam z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, kosztował naprawdę tanio. Następne moje podróże do Chorwacji odbywałam różnymi liniami – Lot, Croatia Airlines, czy nieistniejącymi już, węgierskimi liniami lotniczymi Malev.
W zależności od wybranych linii lotniczych, nie wszystkie moje loty były bezpośrednie. Podczas powietrznych podróży do i z Chorwacji (Warszawa – Split, Split – Warszawa) miałam przesiadki w różnych europejskich miastach. Jednego razu lecąc do Polski, przesiadałam się do kolejnego samolotu na lotnisku we Frankfurcie, innego znowu razu miałam przesiadkę w Monachium. Pamiętam też podróż przez Budapeszt a nawet z przesiadką w Londynie! Ot, tak dla urozmaicenia podróży zawitałam po drodze także do Wielkiej Brytanii 😉
Wszystkie loty odbywałam różnymi rodzajami samolotów. Większymi, mniejszymi, samolotami silnikowymi i samolotami śmigłowymi. Oczywiście najmilej wspominam loty samolotami typu Airbus czy Boeing, którymi lata się znacznie wygodniej, bardziej komfortowo i przede wszystkim ciszej niż samolotami ze śmigłami.
Tym razem moja podroż odbyła się Bombardierem Q400, który był moim środkiem transportu zarówno do Polski jak i do Chorwacji.
Relacja z podróży – samolotem do Chorwacji
20 marca. Na lotnisku Warszawa – Okęcie pojawiam się o godzinie 8.00 co okazuje się idealnym czasem, gdyż nie muszę czekać, aż zostanie otwarty check-in. Od razu idę po swoją kartę pokładową, nadaję walizkę i przechodzę kontrolę. Planowo start samolotu mam o godzinie 9.30 więc spokojnie i bez pośpiechu zaglądam jeszcze do sklepów wolnocłowych z których nie wychodzę z pustymi rękami 😉
Dokładnie o 9.30 obsługa lotniska otwiera bramkę i wpuszcza pasażerów do autobusu przewożącego nas do samolotu. Wiadomo już, że samolot będzie miał małe opóźnienie. Może to zasługa pogody. Wiatr, deszcz, słaba widoczność w ten dzień, nie sprzyjały podniebnym podróżom. Na szczęście samolot startuje tylko 15 minut po planowanym czasie. Cieszę się, że nie ma większego opóźnienie, gdyż w Zagrzebiu czeka mnie przesiadka na kolejny lot. Siadam więc wygodnie w fotelu i żegnam zimową Warszawę.
Deszczowo, zimno i wietrznie – taką Warszawę żegnam w dniu wylotu
Lot przebiega spokojnie, nie licząc drobnych turbulencji podczas przebijania się przez grubą warstwę deszczowych chmur. Na szczęście, im dłużej trwa podróż, tym niebo coraz bardziej się rozjaśnia a wszystkie chmury znikają z pola widzenia. Tuż przed zniżaniem się do lądowania, pilot informuje nas, że w Zagrzebiu jest słoneczna pogoda, 19 stopni, wiatr słaby i umiarkowany. Po tej wiadomości, na samą myśl o promieniach słońca robi mi się cieplej. Podczas lotu udaje się nadrobić stracony czas, więc samolot ląduje planowo o godzinie 11.25.
Na przesiadkę mam prawie dwie godziny. Mój samolot do Splitu startuje o 13.15. Bez pośpiechu idę rozejrzeć się po lotnisku, oraz wychodzę na zewnątrz zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Tym razem nie muszę iść po kartę pokładową, gdyż już wcześniej, przez internet zaklepuję sobie miejsce przy oknie. Zawsze lecąc do Chorwacji, siadam po lewej stronie samolotu, w dwóch pierwszych, lub dwóch ostatnich rzędach. To moje ulubione miejscówki 🙂 Lubię, podczas lądowania podziwiać z góry malowniczy Trogir!
Po kontroli paszportowej, czekam jeszcze pół godziny zanim zostanie otworzony „gate”. Podobnie jak przy pierwszym locie, na pasażerów czeka autobus, który zawozi nas do samolotu znajdującego się w drugiej części lotniska, tuż przed nowym (jeszcze wtedy zamkniętym) terminalem o nazwie „Franjo Tuđman”. Nowy, oszklony budynek przypomina mi trochę konstrukcję centrum handlowego Złote Tarasy w Warszawie. Szkoda, że otwarcie nowego terminalu miało nastąpić dokładnie następnego dnia i nie mogłam zobaczyć jego wnętrza. Może przy kolejnej podróży będę miała taką możliwość.
Na płycie lotniska czuję już prawdziwą wiosnę. Dokładnie tak, jak mówił pilot wcześniejszego lotu, pogoda jest idealna. Po rozejrzeniu się dookoła stwierdzam, że jestem jedną z nielicznych osób, ubranych w zimowy płaszcz, szalik i kozaki do kolan! Cóż, nie przygotowałam się na tak radykalną zmianę pogody w przeciągu zaledwie dwóch godzin. Wskakuję do samolotu, zapinam pasy i czekam na kolejny start.
Słonecznie, ciepło i bezchmurnie – tak wita mnie Zagrzeb
Trasa Zagrzeb – Split to zaledwie 35 minut lotu. Zanim dobrze i wygodnie usiądę, muszę już wstawać i szykować się do wyjścia. Ostatnie minuty lotu spędzam z przyklejoną do okna twarzą, robiąc zdjęcia i podziwiając Chorwację z wysokości. Tym razem pilot informuje nas, że w Spicie temperatura powietrza wynosi 23 stopnie, zero wiatru i zero zachmurzenia. Aż wstyd wychodzić w zimowym ubraniu na zewnątrz. Na szczęście ludzie nie patrzyli na mnie jak na wariata. Po przejściu kontroli paszportowej i odebraniu bagażu kieruję się do wyjścia. Nie muszę szukać autobusu ani taksówki, żeby dostać się do centrum miasta, gdyż przed przylotami czeka na mnie koleżanka z którą resztę drogi do Splitu pokonuję autem.
Podróżowanie samolotem do Chorwacji jest naprawdę przyjemne i jak wiadomo, o wiele szybsze niż samochodem czy autobusem. Oprócz tego, jeśli wcześniej zaplanujemy swój wyjazd to możemy (zwłaszcza w sezonie letnim) kupić bilet w okazjonalnej cenie. Jedynym minusem podróży samolotem do Chorwacji, jest ograniczona ilość bagażu, który możemy ze sobą zabrać.
Obsługa w czasie lotu
Podczas lotu Warszawa – Zagrzeb (linie Lot) na pokładzie samolotu, stewardessy serwowały do wyboru kawę, herbatę lub wodę, oraz każdy otrzymał po małym wafelku Prince Polo. Dzieci w wieku przedszkolnym, dla umilenia podróży otrzymały kilkustronicowe malowanki i kredki bambino.
Na trasie Zagrzeb – Split (linie Croatia Airlines) nie można było liczyć na coś ciepłego do picia. Spragnione osoby mogły jedynie zażyczyć sobie mały kubeczek wody. Myślę, że to kwestia połączenia krajowego, bo dokładnie pamiętam, gdy podróżując chorwackimi liniami bezpośrednio do Polski, na pokładzie samolotu częstowali białym lub czerwonym winem a do tego serwowana była mała kanapka lub ciastko.
Moje sugestie
Odbywając loty z przesiadką, proponuję dostosować tak swoje połączenie, żeby na przesiadkę mieć nie mniej niż 2 godziny wolnego czasu. Nie musimy się wtedy stresować opóźnionym lotem, czy tym, że nie znamy danego lotniska. Nawet jeśli samolot będzie miał godzinne opóźnienie to i tak bez większych problemów w ciągu godziny zdążymy przejść na następny lot.
Na pokład samolotu warto zabrać ze sobą coś do jedzenia. Czasami, nawet mała kanapka może okazać się dla nas zbawienna lub pomóc, gdy podczas lotu źle się poczujemy. Dobrze też, wziąć ze sobą gumy do żucia lub cukierki, dzięki którym uporamy się z niemiłymi zmianami ciśnienia w uszach.
Pamiętajcie też o odpowiednim stroju. Niby taka oczywista rzecz, ale jak widać, ja całkowicie nie przemyślałam swojej garderoby na podróż. Po wylądowaniu w Chorwacji, oprócz dużej walizki musiałam jeszcze dźwigać pod pachą zimowy płaszcz i szalik. Nie wspominając już o zimowych grubych butach, w których było mi dodatkowo ciężko i niewygodnie. Dobrze jest zapakować na wierzch swojego bagażu lżejsze ubranie, w które możemy się przebrać tuż po przylocie.
Zdjęcia z podróży – samolotem do Chorwacji
Gdy za oknem widać tylko biały puch
Zniżanie do lądowania w Splicie
Jeszcze trochę i za oknem pojawi się Trogir (film od 0:10 do 0:20)
Nagranie z lądowania w Splicie